LEGENDY O POWSTANIU MIASTA
Według legendy podawanej przez Gustawa Morcinka w miejscu dzisiejszego zamku bielskiego, na srogim wzgórzu wśród lasów wznosiło się "strożne zamczysko", a w nim przebywali zbójnicy. Pod wodza swego herszta napadali oni na kupców i handlarzy bursztynem idących przez Bramę Morawską w kierunku Bałtyku. Przez długie lata zbójcy łupili karawany kupców, dopiero w czasach Bolesława Chrobrego lub Bolesława Śmiałego sąsiednie kasztelanie zorganizowały wyprawę na zbójnickie gniazdo. Zamek został zdobyty, spalony, a rabusie zabici. Samo miejsce zgrozy i goryczy, zwane po łacinie "bilis", poszło w niepamięć aż do chwili, kiedy to książę cieszyński Kazimierz (1211-1234) odkrył je na polowaniu i przeznaczył zabudowanie książęcego letniska, zarządzając, aby na jednej ze ścian wymalowano postać herszta-rozbójnika. W zamku bielskim obraz ten zachował się do połowy XIX wieku, kiedy to przy przebudowie został zatarty. Inna legenda spisana przez Jana Zahradnika mówi o osadnikach ze szczepu słowiańskiego, którzy przybyli nad rzekę białą, czyli "bystrą", przezywaną Białką z Żabiego Kraju, gdzie w rodzinnej osadzie Żebracze byli często atakowani przez wrogów. Po kolejnym krwawym najeździe niedobitki szczepu wyruszyły w drogę szukać lepszego miejsca na założenie lepszej obronnej osady. Część z nich pod wodza najstarszego ze szczepu założyła warowną twierdzę na bielskim wzgórzu, ponieważ było to miejsce łatwiejsze do obrony. Dało to według legendy początek zamku i grodu bielskiego. Nie wiadomo, co spowodowało wymarcie pierwszych osadników Słowian, czy panujące choroby, kataklizm, czy najazd Tatarów... Podanie głosi, że w miejscu gruzów po osadzie książę cieszyńsko-raciborski Mieczysław II odbudował zamek i a osadę zaludnił kolonistami niemieckimi ze Spiszu.Legenda o powstaniu miasta Białej też ma zbójnickie epizody. Jak podaje Zygmunt Lubertowicz Biała zawdzięcza swoje powstanie przypadkowi. Pan polski Piotr Komorowski, starosta lipnicki, postanowił sobie zbudować zamek u wrót ówczesnego Lipnika. W tym celu od ośmiu osadników lipnickich odkupił ziemię rozciągającą się po rzeczkę Białkę i zbudował sobie zamek. A ponieważ na całym Podbeskidziu grasowali zbójnicy oraz rycerze-rabusie, pan Komorowski celem zabezpieczenia zamku przed napadami, zbudował kilka domów dla strażników. Wokoło nich wkrótce potem zaczęli się osiedlać rzemieślnicy.
ZAPOMNIANA BIBLIOTEKA
Tradycja bibliotek publicznych prowadzonych przez władze miejskie sięga w naszym mieście XVIII wieku. 26 października 1720 roku, Zygmunt Frölich dyrektor kancelarii zamkowej ostatniego hrabiego Juliusza Sunnegha przekazał testamentem dla miasta Bielska, "dla bielskiej kancelarii i wszystkich wykształconych mieszkańców" swój księgozbiór. Dzięki darowiźnie powstała najstarsza na Śląsku i jedna z najstarszych w Rzeczpospolitej biblioteka publiczna. Można przypomnieć, że Biblioteka im. Załuskich została uroczyście otwarta dopiero w 1747 roku.Dotychczas uważano, że najstarsza biblioteka do użytku publicznego na Śląsku została założona w Cieszynie wraz z przekazaniem Parafii Ewangelickiej księgozbioru barona Jerzego Fryderyka Bludowskiego. Otóż baron zmarł w 1730 roku, a zbiory stały się własnością jego zięcia Adolfa Schmelinga rodem z Pomorza. Dopiero około roku 1750 księgozbiór Bludowskich został przekazany do publicznego użytkowania. W 1787 roku zbiory te zostały wzbogacone biblioteczką adwokata Bogumiła Rudolfa Tschammera, który wraz z książkami przekazał pieniądze na ich utrzymanie. Kolekcja zwana od imienia fundatora Biblioteką Tschammera istnieje do dnia dzisiejszego i można ją podziwiać w Książnicy w Cieszynie.Pierwsza biblioteka publiczna w Bielsku powstała ponad 50 lat przed fundacją Tschammera. O wielkim Bielszczaninie zachowało się mało informacji. Urodził się w Bielsku i po swym ojcu Andrzeju pełnił urząd na Zamku, najpierw jako asesor, potem sekretarz, a wreszcie dyrektor kancelarii. Długoletnią pracę dla rodu Sunneghów i miasta przerwała śmierć 29 listopada 1720 roku.Zachowany do naszych czasów odpis testamentu, jedyna pamiątka po bibliotece świadczy, że XVIII wieczne Bielsko nie było pustynią kulturalną, a Bielszczanie czytali i gromadzili książki. W myśl ostatniej woli Zygmunta Frölicha - w razie bezpotomnej śmierci przekazał dla miasta Bielska liczne darowizny na różne społeczne cele, m.in. 400 florenów reńskich na utrzymanie i uzupełnianie księgozbioru. Fundator zastrzegł również, by biblioteka była utrzymywana w kompletnym stanie, w pomieszczeniu gdzie nie byłaby narażona na wilgoć i zniszczenie. Książki miały być udostępniane tylko na miejscu w wyznaczone dni tygodnia. Trudno odpowiedzieć dzisiaj na pytanie jak wyglądała biblioteka Frölicha. Katalog, który według testamentu miał być sporządzony zaraz po udostępnieniu księgozbioru czytelnikom nie został odnaleziony. Nie zachował się też żaden spis inwentarzowy lub dotyczący zawartości i dziedzin wiedzy; nie stwierdzono również istnienia ekslibrisu Z. Frölicha, ani też jakiegokolwiek innego znaku własnościowego. Do dzisiejszego dnia nie udało się odnaleźć żadnej książki należącej do bielskiego księgozbioru. Egzekutorem testamentu, a zarazem fundacji był magistrat miasta Bielska i urzędnicy dworscy. Przez blisko 80 lat odsetki od sumy fundacyjnej były przeznaczane na zakup nowych książek. Ostatnie rachunki dotyczące kolekcji znajdujemy w rachunkach przychodów i rozchodów miasta Bielska od 1 stycznia do 31 grudnia 1807 roku. Nie ma żadnych powodów do przypuszczeń, że pieniądze były przeznaczane na inne cele. Biblioteka była powodem do dumy miasta Bielska. Można to wnioskować ze znanej "Typografii Cesarsko-Królewskiej części Śląska" Reginalda Kneifla [Brno 1804], w której w rozdziale zatytułowanym "O mieście Bielsku" istnieniu biblioteki poświęca się osobny ustęp - "Jest zaszczytem dla tak małego miasta, jakim jest Bielsko posiadanie biblioteki publicznej. Przypuszczalnie zawiera ona głównie prawnicze dzieła, ale również chyba też książki do czytania; jej fundator, Zygmunt Frölich, dyrektor kancelarii hrabiowskiej, przeznaczył na jej rozwój 400 florenów; można przeto oczekiwać, że będzie się ona ciągle rozrastała". Biblioteka początkowo była przechowywana na Zamku. Następnie W odpowiedzi na prośbę władz miejskich, radca prawny kancelarii książęcej po obejrzeniu wyremontowanego sklepienia w ratuszu zezwolił na przeniesienie całego księgozbioru do archiwum miejskiego. Dnia 19 lipca 1793 roku bibliotekę przeniesiono i wyznaczono na bibliotekarza Pawła Schubuta. Widać z tego, że biblioteka nie była zapomniana i działała. W przeciwnym razie nie zatrudniano by bibliotekarza. Dnia 6 czerwca 1808 roku Biblioteka Frölicha spłonęła w wielkim pożarze Bielska, w którym uległo zagładzie prawie ľ miasta. Po fatalnym pożarze nie interesowano się już biblioteką. Miasto odbudowano, a o fundacji zapomniano. Dopiero w sprawozdaniu z maja 1843 roku władze miasta donoszą, że zachował się w pewnym procencie kapitał fundacyjny z biblioteki Frölicha. Początkowo chciano założyć wedle woli fundatora nową bibliotekę, ale ostatecznie nic w tym kierunku nie uczyniono, a fundusze przepadły w skutek inflacji. Istnienie już na początku XVIII wieku miejskiej biblioteki publicznej w Bielsku jest niewątpliwie powodem do dumy, a zwłaszcza fakt, iż to właśnie nasze miasto posiadało najstarszą placówkę na całym Śląsku.
KONTRREFORMACJA
W roku 1630 do wojny trzydziestoletniej wmieszał się król szwedzki Gustaw Adolf, co spowodowało zasadniczą poprawę sytuacji militarnej protestantów. W 1632 wojska szwedzkie wkroczyły na Śląsk, który przez następne lata stał się terenem zmagania wojsk cesarskich ze Szwedami. Na początku wojska szwedzkie połączone z saskimi i brandenbuskimi odniosły dużo zwycięstw, (pierwsze pod Breitefeldem -1631, potem pod Lützen, gdzie poległ król szwedzki), w rezultacie czego znaczna część Śląska dostała się pod ich panowanie. W kolejnych latach na przemian górą były wojska cesarskie lub szwedzkie. W tym okresie znajdujemy też ślad szwedzki w Cieszynie. Otóż w roku 1625, po śmierci ostatniego męskiego potomka Piastów śląskich Fryderyka Wilhelma, rządy po nim przejęła siostra Elżbieta Lukrecja (1625-1653). W okresie jej rządów przez kraj cieszyński przetaczały się walki kontrreformacyjne. Pierwsze w 1626 roku cieszyńskie zostało złupione przez oddziały Unii protestanckiej pod dowództwem hrabiego Ernesta Mansfelda; dwa tata później kraj cieszyński został spustoszony przez wojska cesarskie pod dowództwem hrabiego Karola Hannibala Dohna. W latach 1645-1647 Śląsk Cieszyński został najechany przez wojska szwedzkie należące do korpusu Leonarda Terstensona. Podczas wojny trzydziestoletniej w latach 1642-1647 wojska szwedzkie wielokrotnie najeżdżały Bielsko. W 1646 roku w Lesie Miejskim na polskich fortyfikacjach doszło do potyczki, w wyniku której Szwedzi ponieśli dotkliwe straty. W odwecie wojska szwedzkie splądrowały miasto oraz zamek.
POTOP SZWEDZKI
Po opanowaniu Krakowa król szwedzki Karol Gustaw wysłał do Żywca posła Arvida Wittemberga z listem (w czterech rogach nadpalonym), żądając hołdu i wysokich kontrybucji pod groźbą
spalenia miasta. Mieszczanie żywieccy wspierani przez szlachtę i górali postanowili nie wpuszczać wojsk szwedzkich do Kotliny Żywieckiej, ufortyfikowali się w dolinie Soły w Międzybrodziu oraz w Bramie Wilkowickiej w Mikuszowicach, gdzie wzniesiono szańce obronne z jedną armatą sprowadzoną z zamku żywieckiego. Idące od strony księstwa oświęcimskiego wojska szwedzkie pod dowództwem grafa Jana Weyharda Wrzeszczewicza (oficer najemny czeskiego pochodzenia w służbie szwedzkiej, znany z literatury poświęconej obronie Jasnej Góry w 1655 r.) uderzyły na wał mikuszowicki od strony Lipnika i Straconki, w miejscu którego nie spodziewali się obrońcy. Bitwę mikuszowicką opisuje Andrzej Komaniecki w "Dziejopisie żywieckim": "Roku tegoż 1656 we środę w tydzień postu czterdziestowego, dnia 8 miesiąca marca Szwedzi (...) w jedynastu set żołnierza kommunnego [konnicy] napadł na szańce od Bielska mikuszowskie. Gdzie szlachty polskiej kilkadziesiąt wprzód przyskoczyło do szańców, konnych, chcąc na obronę szańców do naszych przystać; ale nasi im nie uwierzyli, bojąc się jakiej zdrady od Szwedów. Którzy powracając, na tych Szwedów napadli i trzynastu nad folwarkiem mikuszowickim. Szwedzi zabili, i tam pod Bożą Męką na brzegu rzeki u szańców samych pochowani". Wojska szwedzkie przy użyciu ciężkiej artylerii rozbiły wał obronny w Mikuszowicach, po czym spaliły kilka domów w Bielsku, folwark w Wilkowicach, oraz wsie na drodze na Żywiec. Komaniecki pisze, że "Co się stało po zachodzie słońca, skąd zapalenie ogniów wielkich do Żywca widziano i ludzi ustraszyło".Okopy z czasów potopu szwedzkiego zachowały się do lat trzydziestych XX wieku, kiedy to zostały zniwelowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz